Przejdź do głównej zawartości

Szklanka do połowy pełna


Nie wiem już jak to opisać... słów mi brak na opisanie tego stanu, który ostatnio bardzo często mi towarzyszy... widzę wyraźnie wiele małych cudów... i morze miłości, które mnie zalewa... Jak cudnie być tak kochanym! I jak cudnie tak kochać!

Tydzień temu mieliśmy piękne odwiedziny. U Wiktora była babcia Wandzia. Cieszyłyśmy się z mamą jak dzikie z tego wspólnego przedpołudnia z Wiktorem. Było jak w domu. Kąpiel. Ubieranie. Czesanie. Karmienie. Potem echo serca, to może nie takie domowe. Ale jakoś wyszło ok, więc radość była z tego też. Chociaż Wiktor bardzo mocno protestował. Lubię, jak protestuje. Pokazuje sprzeciw takim ludziom, co zamiast jego oczu widzą tylko swój cel. Nie daje się traktować przedmiotowo. Wiktor uczy wszystkich, że trzeba najpierw wejść z nim w kontakt, w relację...

Dostaliśmy najpiękniejszy prezent na świecie. Gosia wraz z mężem i małymi, dzień młodszymi, bliźniakami zafundowali Wiktorowi msze wieczyste. Już zawsze, codziennie, gdzieś w Kielcach będą odbywały się msze za naszego syna. Ludzie są piękni! Gosia jesteś wspaniała! Dziękujemy♥️

Poza tym Wiktor przepięknie się rozwija. Zrobił się kontaktowy. Gaworzy na swój zabawny rurowy sposób. Przez tracheostomię nie wydaje z siebie dźwięków. Ale dzieci jakoś obchodzą ten problem i uczą się mówić pomimo rurki. Inny jest wtedy mechanizm wydawania głosu. I właśnie dwa dni temu pierwsze dźwięki się pojawiły! Jaka to radość dla nas i duma!

Dziwne to macierzyństwo. Takie na godziny. Choć jak się temu odpowiednio przyjrzeć to całkiem luksusowe. Która mama ma tyle czasu na spokojne i nieprzerwane sprzątnięcie domu, gotowanie, spanie? I która dysponuje 6 godzinami dziennie do poświęcenia tylko i wyłącznie dziecku? Myślę, że w tej dziwnej sytuacji są również duże korzyści dla nas. Widzę jak nasz skarb z nich korzysta. Cieszę się tym jak wariatka ☺️!

Pewnie dałoby się znaleźć jakieś powody do narzekania... tylko po co? To na co mamy wpływ systematycznie ogarniamy. Cała nasza trójka. I każdy robi to nad wyraz dobrze. Wiktor rozwija się jak burza w każdej dostępnej dla niego sferze. Piotr pracuje jak mrówka, żeby było nam bezpiecznie. A ja dbam o dobro Wiktora. Ćwiczę, karmię, tulę. Szukam dostępnych przestrzeni do radości i miłości. A reszta spraw? Niech się dzieje wola Nieba! ♥️

P.S. Teraz kombinuję jak możemy wyjść na spacer... liście jesienne muszą wyglądać super z perspektywy wózka!

P.S.2 Łódź milczy. Otwierają pliki z przesłanymi badaniami. Cierpliwości. Wszystko się wyjaśni w swoim czasie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

D O M

Już dłużej nie mogę nie pisać. Naprawdę zamilkłam. Nie tylko tu. Ucichły też moje whatsappowe grupy wsparcia, telefony, smsy. Trochę tak czuję, jakby Wiktor był alpinistą, jakby w drodze na szczyt niosły go pełne miłości wiadomości od Was, pytania, radość z kolejnych kroków. A teraz jesteśmy na szczycie. Zdobyliśmy go. Bardzo długo wyczekiwane marzenie stało się dla nas rzeczywistością! Dolatują do mnie jeszcze gesty i słowa wsparciea. Na przykład wspomniany tu wcześniej amerykanin aktualnie trenuje bieganie, bo chce pobiec w nowojorskim maratonie w intencji zdrowia Wiktora. To takie piękne. Taka modlitwa ruchem. A teraz ruch to główna sfera wiktorowa. Bardzo chce już się ruszać, płacze jak leży... Jednak nie do końca jeszcze może zrobić coś ponad obroty na boki i jakieś szalone mostki. Więc mama robi za transporter po domu. „Chodzimy”, latamy, podskakujemy... jak to cieszy!!! Czasami też uprawiamy sporty ekstramalne: odczepiamy respirator i biegamy z maluchem po wszystkich pomies...

Powrót do przeszłości

       Pik pik... rurki... kabelki... cewniki... respirator... Nasz syn utknął w pajęczynie OIOMowych zabezpieczaczy życia...      Przyjechaliśmy na rutynowy zabieg wycięcia blizny w tchawicy. Ale okazało się, że płuco Wiktora się zapadło, do tego tchawica i oskrzela okazały się wiotkie. I tak wróciliśmy na respirator.  Wrzesień 2021

Jestem szczęściarą

Bardzo chciałabym wyrazić to co dziś czuję, ale jakoś nie mogę... to zbyt duże... Dziś w kościele płakałam z wdzięczności i szczęścia. Wczoraj - ze wzruszenia. Nasz syn wczoraj skończył pierwszy rok życia. I świętował swoje urodziny w DOMU♥️! Otoczony swoją RODZINĄ i cudną atmosferą MIŁOŚCI! To takie zwykłe... a takie luksusowe! Coraz bardziej dociera do mnie, co jest najważniejsze. Dom, rodzina, miłość. To najlepsze lekarstwo!  Takie też zalecenia otrzymaliśmy od lekarzy. „Teraz macie go ukochać.” „Teraz on ma pomieszkać w domu.” Potrzebuje odpoczać od szpitali... Czyż to nie piękne?  Zalecenia działają. Jestesmy już prawie trzy tygodnie w domku i nie poznajemy naszego bąka! Wierzga nóżkami, śmieje się nieustannie, a apetyt ma jak młody wilk! Przybiera na wadze. Codziennie uczy się czegoś nowego. Czasem też marudzi... wiadomo. I to też z niezłą siłą. Szczególnie, że znów ruszyły zębiska. Oczywiście hurtem. Wyłażą cztery na raz!  Widok Wiktora w naszym do...