Przejdź do głównej zawartości

Posty

Szczyt normalności!

  Nasz mały gałgan wpadł do oczka. I zamiast wakacji nad morzem. Były wakacje w Copernicusie. Przynajmniej helikopter czasem lądował. Lipiec 2022
Najnowsze posty

Powrót do przeszłości

       Pik pik... rurki... kabelki... cewniki... respirator... Nasz syn utknął w pajęczynie OIOMowych zabezpieczaczy życia...      Przyjechaliśmy na rutynowy zabieg wycięcia blizny w tchawicy. Ale okazało się, że płuco Wiktora się zapadło, do tego tchawica i oskrzela okazały się wiotkie. I tak wróciliśmy na respirator.  Wrzesień 2021

Radość

  Piszę dziś, bo przepełnia mnie radość.  Nasz syn w końcu wyzdrowiał z infekcji ciągnących się od grudnia. Tak... jeszcze pochorował... jeszcze tydzień w szpitalu. Kolejne antybiotyki. Dziś ostatnia dawka! I chyba zrobię tak jak zrobiłam z sondą. Jak ją wyjmowałam jakiś rok temu, pomodliłam się i poprosiłam, by już nigdy więcej nie była potrzebna. Nie wiem czy to się da tak resztę życia bez antybiotyków... ale kto wie? Pan Bóg jest szalony!!! Chyba wszyscy czujemy wiosnę. Pierwsze ciepłe dni wykorzystujemy na maksa! Porządkujemy ogród, spacerujemy, podglądamy bociany w naszej wsi, zjedliśmy już pierwszy obiad na tarasie ☺️ Proste bycie razem sprawia nam ogromną przyjemność!  Wiktor znów nas zaskoczył. Już chodzi przy meblach i chodzikach, jeździ na rowerku, wydawałoby się, że zacznie zaraz chodzić. A on postanowił zejść na czworaki! W szpitalu nagle zaczął raczkować☺️ Kończę, bo się budzi. A wybieramy się na „wyprawę”! Trzymajcie kciuki. Zblizamy sie do decyzji w sprawie operacji serc

Rok w Domu!!!

 Wczoraj minął rok odkąd przyjechaliśmy do domu ze szpitala. Zleciał jak z bicza trzasł! Był piękny! I trudny. Wszyscy, z Wiktorem na czele, włożyliśmy bardzo dużo wysiłku w ten rok. My z Piotrem przeprowadziliśmy się, zrobiliśmy remont, budowaliśmy dom dla naszego kochanego synka. Taki raj na ziemi. Może bardziej Piotr to zrobił, bo ja głównie zajęta byłam ciągle Wiktorem. Babcie i dziadek, ciocie i wujkowie - rodzina i bliscy wspierali nas nieustannie. To posprzątali, to pomogli coś przewieźć, to zrobili zakupy, to ugotowali... Nasza ekipa medyczna, czytaj: doktor Darek, ciocia Renia, a wcześniej - Bogusia, pani Ania rehabilitantka, pan Adam rehabilitant, pani psycholog Kamila, zawsze wierna ekipa anestezjologów i pielęgniarek z Polanek, cała przychodnia dziecięca, nasza doktor pediatra, pracowała wspólnie z nami i naszą rodziną na zdrowie Wiktora. No i sam on. Mój mały bohater. W ciągu roku zmienił się z sześciokilowego, leżącego dziecka pod respiratorem, które nawet nie trzymało gł

Choróbsko

  Z Nowym Rokiem - nowym krokiem! 2021 rozpoczął się u nas nietuzinkowo - 1.01 wybuchła pierwsza infekcja w domowym życiu Wiktora... Najpierw diagnoza zapalenia oskrzeli, antybiotyk, tlen, ibum i walka w domu. To była jakaś masakra! Pobudki, bo młody się dusił, całe dnie na rękach, nie jadł, nie pił... ostatnią noc w domu w ogóle nie dał się odłożyć. Mam wrażenie, że wspieliśmy się na kolejny lewel rodzicielstwa... a wcale nie chciało nam się wspinać! Od kilku miesięcy jesteśmy oboje skonani! Remont, przeprowadzka, prace obciążone stresem pandemii... i rosnący maluch, który wymaga coraz więcej uwagi! A, zapomniałabym - mamy jeszcze małą kotkę znajdę, która nieustannie coś rozwala, gryzie i szaleje... Luna jej na imię. Wiktor ją bardzo kocha. To piękny widok, jak śpią razem... ale ona też potrzebuje uwagi i zaangażowania! Także dzieje się... więcej niż kiedykolwiek i pewnie jeszcze będzie się działo. Kiedy rodzice wypoczywają???  Także choroba trafiła w moment wyczerpania i sama nie wie

Iść, ciągle iść w stronę słońca

 Jenyyyy!!! Ile się dzieje!!! Miałam pisać 1-go, a tu już 15-ty mnie zastał. Masarnia normalnie jak to mówi moja Łódzka przyjaciółka... No to tak... był chrzest! Było godnie! Remiza wiejska pożyczyła nam namiot, stoły, krzesła... było pięknie... sielsko... Niezwykle wzruszająco. Była Kasia i grała nam na gitarze. Ech ta Kasia ♥️ Zawsze pojawi się we właściwym czasie i miejscu. A przecież mieszka w Lądku! Pan Bóg robi piękne prezenty współpracując z tą Panią! Było naprawdę wspaniale!  Aczkolwiek już wtedy padliśmy na ryjki. A potem wróciłam do pracy, przeprowadziliśmy się do domu na wsi... Tak! To tu będą te alpaki ☺️ Przeszliśmy z opieki gdańskiej pod opiekę koszalińską. Pozbyliśmy się astrala(respirator). Przeszliśmy bez niego infekcję. Wzbogaciliśmy się o nową pielęgniarkę i rehabilitanta. Nawiązaliśmy kontakt z laryngologią w Poznaniu i jutro tam jedziemy w celu dokładnego zbadania i decyzji czy mozna już wyrzucić rurkę z szyi!!!  Chciałabym Wam to szczegółowo opisać, ale muszę się

Astral się kurzy!

Ależ to był miesiąc! Wiktor wystrzelił z różnymi nowinkami. Po pierwsze to nagle zaczął stawać na nogi! Jeszcze z naszą pomocą, ale stawia już swoje pierwsze kroczki. Taka chudzinka słodka, chwieje się cały, ale dumy i radości z tego mnóstwo. Sam sobie już bije brawo, hahaha :) No właśnie, już nie tylko macha, ale też bije brawo, chowa się za rączkami, książkami, bębenkiem i telefonem i robi "Akuku!". Robi wiele dziwnych min, próbuje się komunikować na całego. Pojawiło się też pierwsze TAK (bo wcześniej, tylko kiwał głową na NIE, NIE, NIE...). I zostałam oficjalnie nazwana "egzoszkieletem" - Wiktor najchętniej spędza czas na moich rękach i nie daje się za bardzo z nich odkleić. Chwyta za ucho lub za włosy i kieruje mną niczym swoim rumakiem. Najchętniej na dwór, do świata. Świat jest taki ciekaaaawy!!! Szczególnie auta. Wszelkiej maści pojazdy są pasją naszego syna. Trzęsię się z radości przy ruchliwych ulicach. Mógłby tam stać godzinami. Ach, no i zaczęły się pierw