Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2020

Country road, take me home...

Od wczoraj śpiewam tą piosenkę... Country road, take me home... a dziś rano jeszcze: „Po nocy ciemnej, wstanie świt... swoją twarz spoza chmur słońce wychyli znów - ogrzeje Cię! Wielki Świat nas wzywa! Czas zacząć żyć!!!” Dzieje się! Jedziemy! Wiktor nad wyraz spokojny, bez żadnych uspokajaczy... ja z bananem na twarzy i wielką kluchą w brzuchu... ale taaaaaka szczęśliwa! Taaaaka wzruszona!!! Jedziemy do domu! Piszę teraz, z karetki, bo chyba na jakiś czas zamilknę. Chcę pobyć w naszym domu... BYĆ tam w całości. Doświadczyć tego z całą mocą... Potem napiszę... Pięknie pożegnaliśmy się z naszym szpitalem. Były prezenty dla nich i dla nas. Były łzy. Były długie rozmowy nad wiktorowym łóżeczkiem. Zostawiliśmy po sobie kolorowy sufit w izolatce i masę ciepła. Dostaliśmy pierwszą alpakę do naszego stada, multum szpitalnych sprzętów, kontakty oraz ogrom przytulasów i miłości! Moja mama twierdzi, że zbudowałam z nimi dobrą relację. To prawda. Przez te pół roku, obie strony otworzyły si

Jak zostaliśmy celebrytami 🤣

Zdjęcie w gazecie, wywiad w telewizji, a w poniedziałek ma przyjść radio 😊. Pierwszy pacjent na nowym OIOMie to prawdziwy celebryta! Cały tydzień chodziłam wystrojona i wymalowana. Bo jak nie media, to przygotowania do domu. Zakupy. Spotkania. Umowy. Załatwianie specjalistycznego żywienia. A wczoraj - pakowanie wszystkiego. Obmyślanie podziękowań. Cóż za przedsięwzięcie! Emocje sięgają zenitu! Jutro Piotr zabiera wszystko do Słupska. Będzie tam na nas czekać! A my... we wtorek z samiutkiego rana wsiadamy w karetkę i siup! Do domku... Wiktor chyba czuje, że dzieje się coś dobrego, bo jest bardzo pogodny. Śmieje się dużo. Wesoło bryka w łóżeczku całymi dniami. Jestem taka ciekawa jak to będzie? Trudno mi wyobrazić sobie cały ten sprzęt w domku. I Wiktora w naszej sypialni. Pod jego ścianą z chmurkami... jak mnie to wzrusza... Pamiętam jak malowaliśmy tą ścianę. Jak baliśmy się, że wrócimy do domu bez niego i będziemy widzieć te kolorowe chmurki... Ale wierzyliśmy w cuda i pomalowa

Dzień radości!

Dziś był piękny dzień! Rano za oknem sypał śnieg, a ja uwielbiam śnieg! Potem przyszedł jakiś miły Pan i powiesił w naszej izolatce krzyżyk - bardzo mnie to wzruszyło. Następnie przyjechała Pani z gazety Fakt i robiła nam zdjęcia w tym pięknym nowiutkim otoczeniu. Niektórzy mają sesje roczkowe, a inni w okolicach pierwszych urodzin mają sesje zdjęciowe do Faktu na tle maszyn za miliony z WOŚP! To mnie rozbawiło 🤣 A na koniec... ustaliliśmy datę wyjazdu do domu. Ma być wtorek. 18.02.2020. Porusza mnie to tak bardzo, że zapominam oddychać. Dobrze, że mamy tu respiratory 🤭 Niedowierzam. Policzyłam, że to będzie jakoś 11 miesięcy i 11 dni... Czuję się gotowa! Mam tę moc 😜

Czas przygotowań

Przyjechał koncentrator i niby wszystko już jest, ale w czwartek był wielki nawrót infekcji. Wiktor przestał wchłaniać, ciągle wił się z bólu, brzuch miał jak kamień i crp znów wzrosło. Dostał antybiotyk. Co oznacza najprawdopodobniej kolejne 10 dni w szpitalu, no i potem jeszcze chwile po odstawieniu. Do tego pojawiło mu się jakieś zaczerwienienie na mostku. Ja natomiast dostałam sraczki takiej, jakiej nie miałam nigdy w życiu! To dopiero było oczyszczenie! Wyrzuciłam z siebie totalnie wszystkie brudy! Taki mieliśmy czwartek. Tego dnia też cały oiom przeprowadzał się na nowiutki wyremontowany oddział. Było dużo zamieszania. Jak to przy dużych zmianach. Teraz mamy super standard. Cichutki pokoik z łazienką tylko dla nas! Nawet nie wiecie, jak ona mi się przydała!!!😜 W weekend zrobiliśmy sobie wychodne! Jakimś cudem, wróciły mi siły po „Wielkim Przeczyszczeniu” i wybraliśmy się na urodziny. Cudnie było ubrać się, umalować i wyjść do ludzi. Wspaniale zjedliśmy, pośmialiśmy się,

Mamy nasz Dreamteam!

Już trzy tygodnie jesteśmy razem. Z dwiema przerwami na noc, kiedy tata robił „męskie wieczory”, a mama mogła skoczyć w tym czasie do naszego wynajętego mieszkania, żeby zrobić pranie, uprasować, nagotować i przespać ciurkiem kilka godzin ☺️ Jestem już poważnie zmęczona. Budzę się z „piaskiem” w oczach, snuję się jak duch po szpitalu. Na szczęście są tu kochane pielęgniarki, które ogarniają czasem za mnie karmienie o 24 i o 6. Wtedy mogę troszkę więcej pospać. Taki deficyt snu odczuwam pierwszy raz w życiu. Z jednej strony, to właśnie to, o czym marzyłam! Z drugiej - jest mi ciężko i mam ochotę pomarudzić! Owszem, mamy tego doświadczają, ale nie śpią wtedy na polówce! I nie są same! I nie spędziły ostatnich 11 miesięcy w ekstramalnym stresie! Naprawdę jestem zmęczona... Wiktor od soboty ma znów jelitówkę. Sraka, gorączka, wymioty, nie trawi pokarmu... ja mam ją od wczoraj... to też nie dodaje nam pozytywnej energii. Próbuję o tym myśleć jak o ostatnim oczyszczeniu z tych trudów i