Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2019

Nie ma kamienia!?

Dziś pojechaliśmy do nowego szpitala. Wiktor rozkochał w sobie zespół karetki. Jego piękne oczy robią furorę w Gdańsku ☺️. Zrobili swoje badania i zakwalifikowali go do zaplanowanej operacji wycięcia pęcherzyka żółciowego. Tylko, że w USG okazało się, że w pęcherzyku żółciowym nie ma żadnego kamienia! Wyniki Wiktor ma dobre, kupy robi książkowe... jak widać na zdjęciu jest trochę zdziwiony... co ja tutaj robię? Przecież jestem zdrowy i dobrze się czuję. Ale za to ładnie tu... cały sufit jest pełen kolorowych stworów! To takie ciekawe! I chłodno tu, mają niezłą klimę ☺️ Od momentu informacji o zaplanowanej operacji byliśmy oboje z Piotrkiem spokojni. Jakoś czuliśmy, że jej nie będzie. Oddaliśmy to Bogu. Jezu, Ty się tym zajmij... no i co? Kamień znikł! Jakie życie jest piękne i zaskakujące. Dziś kładziemy się spać z uśmiechem na ustach i wdzięcznością ♥️🙏☺️

Weekend pełen wrażeń

Jesteśmy po weekendzie pełnym wrażeń. Tym razem ich źródłem nie był Wiktor, bo jego stan z każdym dniem się poprawiał, co nas ogromnie cieszy! Wczoraj wyniki były juz bliskie normy, a kupki bardzo zdrowe 💪🏻 .  Odwiedził nas wujek Fif i ciocia Karolina. Przywieźli prezenty, asystowali przy zmienianiu pieluszek. Mieli bardzo ważną misję - przytrzymywali smoczek. Spędziliśmy z nimi dwa miłe wieczory. W piątek były dłuuugie pogaduchy na plaży i pyszny świeży dorsz. Nie wiem czy wiecie, ale zakaz połowów nie obejmuje małych kutrów i jednak można latem nad morzem zjeść świeżą rybę ☺️ A w sobotę, nad budowaliśmy w wyobraźni imperium biznesowe z ciotką Karoliną.  Chociaż tyle miłych wrażeń to jakieś ogromne napięcie między nami rodzicami. Tak niestety jest, że ja towarzyszę Wiktorowi, a Piotr wyjeżdża na cały tydzień zarabiać kasę. Możemy być razem tylko w weekendy i wyrzucamy na siebie napięcia z całego tygodnia... po tym weekendzie uznaliśmy, że tak dalej być nie może. Kiedyś w Łodz

Wieści z frontu

Otóż wygląda na to, że Wiktorino potrzebuje operacji. Przewód żółciowy powiększony i wygląda na to, że kamień gdzieś zablokował przepływ żółci. CRP spadło do 17, bilirubina nadal wysoka. Wiktor nadal wygląda dobrze, nie gorączkuje, nawet zrobił zdrową kupkę. Troszkę marudny, ale to raczej z głodu, bo znów ładnie zaczął trawić. Niewiele z tego rozumiem. Ale czuję spokój. Jesteśmy pod najlepszą opieką. Wiem już, że z takich komplikacji wynika zawsze jakieś dobro. Nasz Wiktor chyba wycierpi się teraz za całe życie z góry, a potem to już będzie tylko radość ☺️. Planowo w poniedziałek jedziemy do kolejnego szpitala i na wtorek jest umówiona operacja. A co będzie, to zobaczymy... Proszę pomódlcie się jak możecie, a jak nie to trzymajcie kciuki 🙏

Macierzyństwo na opak

Dziś minęła mnie na ulicy jakaś mama ze swoim maluszkiem w chuście. Najpierw ze złości i zazdrości aż skurczył mi się i zapiekł mnie brzuch. Marzyłam o tym, by nosić synka zawsze przy sobie, chciałam chodzić na chustową salsę... ale mamy inaczej. Co nie oznacza, że gorzej. Po prostu nie tak, jak to sobie wyobrażałam. Głęboko wierzę, że to macierzyństwo będzie dla mnie stałym impulsem do rozwoju. Widzę to każdego dnia. To taki Harward z życia. Jak być szczęśliwym w tym, jak jest, bez tego, czego nie mam, z tym, co mam?  Jak to jest u nas? Jest na opak. Jak nasze dziecko budzi się, to się cieszymy, a jak śpi to mamy ochotę je budzić. W nocy tęsknimy za nim i wąchamy jego ciuszki, zamiast wkurzać się że znów płacze i trzeba wstać. Były takie momenty, że zazdrościliśmy sobie nawzajem, że akurat to drugie dziś go ma na rękach.  Karmienie też jakieś inne. Droga mleka z cycka do brzuszka jest dość długa - laktator, lodówka w domu, lodówka w szpitalu, strzykawka, sonda i ląduje w brzu

Medycyna to nie matematyka

Cieszę się bardzo, że Gdańscy lekarze widzą Wiktora, a nie tylko jego wyniki badań. Dziś CRP jest nadal podniesione, bilirubina wyższa niż wczoraj, jednak pacjent spokojny, obserwujący z ciekawością świat i robiący kupy mniej białe niż wczoraj. Chirurg nie chce nic robić, bo kamyczek nadal pozostaje w pęcherzyku żółciowym. Dowiedziałam się wczoraj, że żółć pomaga nam trawić tłuszcze. Dzięki mojemu synowi poznaję szczegółowo anatomię i fizjologię człowieka ☺️. A i tak, jak przyznała dziś Pani doktor - ludzki organizm ciągle zaskakuje. „Medycyna to nie matematyka!” Dziś był spokojny dzień. Wiktor ma coraz przytomniejsze oczy, bo odstawili Dexdor. Taki lek, który sprawiał, że był obojętny na wszystko. Ech... Coraz więcej uśmiechów i świadomych spojrzeń. Bardzo mnie to cieszy!!!

138 dzień życia

To już 138 dzień życia naszego Bąbelka. A 6 dzień w nowym miejscu. Od minionej środy jesteśmy w Gdańsku. Wjechaliśmy do miasta jak rodzina królewska i tak tu się nami zajmują. Po raz pierwszy od dawna poczuliśmy się bezpiecznie. Lekarki widzą tu Wiktora w całości, a nawet z rodzicami w zestawie. Są bardzo uważne, dokładne i chcą z nami współpracować. To miejsce jest dla nas jak dar z nieba. Rozpoczynamy nowy etap. Wiktor zostanie jeszcze długo w szpitalu, więc reszta dreamteamu musi się urządzić w kolejnej metropolii. Chociaż marzyłam o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu i ostatnie dni opłakiwałam niemożliwość takiego rozwiązania, to zaczyna pojawiać się we mnie radość w związku z nowym. Od kilku dni zmagamy się ze stanem zapalnym. CRP najpierw porządnie urosło, potem ładnie spadło, a dziś znów urosło. Maluszek gorzej trawi mleczko, ma zmniejszone porcje. Ma też podwyższoną bilirubinę i robi białe kupki. Lekarze obawiają się, że to kamień z pęcherzyka żółciowego przyblo

Pierwszy post

Witajcie! Na tym zdjęciu jest mój synek, Wiktor. Ja mam na imię Anna. Tata Wiktora to Piotr. Jesteśmy DREAMTEAMem, niezwykłą rodziną, która - idąc przez piekło - staje się coraz bardziej szczęśliwa. Zdjęcie jest już stare. Stare, co oznacza, że Wiktor żyje już wystarczająco długo, żeby mieć już stare zdjęcia! I to jest cud! Gdy byłam w ciąży, jego szanse określano jako nikłe. Mało który lekarz tak jak ja wierzył w cuda. A ja wierzyłam, a wiara czyni cuda. Chciałabym, żeby wszyscy w nie wierzyli. Świat byłby piękniejszy. To zdjęcie zrobiła pielęgniarka, kiedy cały dzień na sali Wiktora lekarze ratowali inne dziecko (i uratowali - kolejny cud), a my nie mogliśmy go zobaczyć. Wracaliśmy tam co chwilę i ciągle powtarzano nam, że nie można jeszcze wejść. Kiedy rozpłakałam się już z niemocy, pielęgniarka zaproponowała, że zrobi mu zdjęcie. Po chwili przyniosła nam takie ujęcie. To był jeden z jego pierwszych uśmiechów. Leżał tam sobie sam cały dzień, cały w kabelkach i opatru