Przejdź do głównej zawartości

Mamy nasz Dreamteam!


Już trzy tygodnie jesteśmy razem. Z dwiema przerwami na noc, kiedy tata robił „męskie wieczory”, a mama mogła skoczyć w tym czasie do naszego wynajętego mieszkania, żeby zrobić pranie, uprasować, nagotować i przespać ciurkiem kilka godzin ☺️ Jestem już poważnie zmęczona. Budzę się z „piaskiem” w oczach, snuję się jak duch po szpitalu. Na szczęście są tu kochane pielęgniarki, które ogarniają czasem za mnie karmienie o 24 i o 6. Wtedy mogę troszkę więcej pospać. Taki deficyt snu odczuwam pierwszy raz w życiu. Z jednej strony, to właśnie to, o czym marzyłam! Z drugiej - jest mi ciężko i mam ochotę pomarudzić! Owszem, mamy tego doświadczają, ale nie śpią wtedy na polówce! I nie są same! I nie spędziły ostatnich 11 miesięcy w ekstramalnym stresie! Naprawdę jestem zmęczona...

Wiktor od soboty ma znów jelitówkę. Sraka, gorączka, wymioty, nie trawi pokarmu... ja mam ją od wczoraj... to też nie dodaje nam pozytywnej energii. Próbuję o tym myśleć jak o ostatnim oczyszczeniu z tych trudów i brudów szpitalnego życia. No i Wiktor osiągnął kolejny lewel wtajemniczenia w temat picia z butelki. Ponownie odwodniony rozkminił jak się ssie! Czy to nie aby kolejny mały cud? Niestety nie możemy doskonalić tej umiejętności, bo co wypije, to wymiotuje... Przynajmniej wiem, że potrafi. Przypomnę mu o tym, jak już wydobrzeje.

Dziś nastąpił przełom!

Wiktor czuje się wyraźnie lepiej, zaczyna trawić!

No i jutro dojeżdża ostatni element naszego wyposażenia: koncentrator tlenu!!! Co oznacza, że zostało nam już tylko wykurować się, zamówić transport i... jedziemy do domu...

...

Udało się! Mamy nasz dreamteam! Lekarz zajmujący się głównie opieką nad dziećmi sztucznie wentylowanymi, bardzo doświadczona pielęgniarka i mega sympatyczna rehabilitantka! Od teraz to oni będą nad nami czuwać. Oni między sobą się jeszcze nie znają. Nas też nie widzieli na oczy. A mimo to podjęli się tego trudnego zadania! Już jestem im wdzięczna!

Dostaliśmy też sprzęt. Respirator, ssak, pulsoksymetr. Co miesiąc będą przychodzić paczki z rękawiczkami, cewnikami, nowymi rurkami. Z poradni żywieniowej dostaniemy też sondę i pompę żywieniową. Taki mały szpital. Gdzie my to wszystko zmiescimy w tym naszym mieszkaniu?🤷🏻‍♀️ I jak ja będę z tym wszystkim chodzić na spacery! Otóż dostałam też wózek! Pan Bóg nuecumue dawać mało! Okazało się, że rodzice, których dziecko z niego wyrosło przekazali go dalej! To taki specjalny wózek. Będzie gdzie bezpiecznie wrzucić sprzęt! Pojedziemy na spacer!

Jestem podekscytowana! Nasz wielki dzień zbliża się już do nas dużymi krokami!!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po operacji - dzień 1

Chciałabym Wam to opisać, ale to trudne... trudno jest opisać to przez co przechodzimy komuś, kto nie był w takiej sytuacji. Część z Was widzi to na czarno, czarniej niż jest. Dla innych wydaje się to lżejsze niż jest. Spróbuję to opisać... może zrozumiecie? Wczoraj rano nasz bąbel fikał sobie po łóżeczku w błogiej nieświadomości. Pewnie czuł, że coś się zbliża, bo rodzice przyszli jacyś naelektryzowani, tacy inni. Poza tym jeść mu nie dali. Coś było inaczej. No i to nowe dziwne, pachnące chemikaliami miejsce... a potem zasnął i śpi do teraz, chociaż miał po operacji już ochotę się ruszać. Lekarze mówią, że jest „po przejściach” i w związku z tym, że dostawał już silne leki usypiające, to ma dużą tolerancje. Jak narkoman. Dlatego potrzebuje dużo. Ostatecznie wczoraj dołożyli mu jeszcze pavulon. Wiem, że to wszystko prawda, ale my z Piotrkiem w tym jego wybudzaniu się widzimy też ogromną wolę życia... ja wiem, że on chce już machać nogami, kręcić się i wiercić! Jedyne co się teraz ru

5 MIESIĘCY ♥️

Dobre wieści!!! CRP systematycznie spada. Wczoraj było 29. No i Wiktor lepiej się czuje i jest dużo spokojniejszy. Wygląda na to, że idzie ku dobremu. Serce nam pęka ze szczęścia i z dumy! Jaki to czad, że można już być dumnym z 5 miesięcznego synka. Stoczył kolejny bój i wygląda na to że wygrał 💪🏻💪🏻♥️. Wczoraj świętowaliśmy 5 miesięczniny 😉. Ech jest co świętować! Przyniosłam na oddział ciasto. Cieszyłam się z nimi. A tata robił zakupy niespodzianki w smyku. Chociaż w tygodniu Piotrek wyjeżdża, to przez telefon i zdjęcia bardzo czuję, że sercem jest cały czas z nami. Dziś Wiktor zasnął u mnie na rękach. Tak ufnie, całym sobą, że moje serce pękało w szwach od tej miłości... Przepiękne uczucie. Jestem szczęściarą!

Pierwszy post

Witajcie! Na tym zdjęciu jest mój synek, Wiktor. Ja mam na imię Anna. Tata Wiktora to Piotr. Jesteśmy DREAMTEAMem, niezwykłą rodziną, która - idąc przez piekło - staje się coraz bardziej szczęśliwa. Zdjęcie jest już stare. Stare, co oznacza, że Wiktor żyje już wystarczająco długo, żeby mieć już stare zdjęcia! I to jest cud! Gdy byłam w ciąży, jego szanse określano jako nikłe. Mało który lekarz tak jak ja wierzył w cuda. A ja wierzyłam, a wiara czyni cuda. Chciałabym, żeby wszyscy w nie wierzyli. Świat byłby piękniejszy. To zdjęcie zrobiła pielęgniarka, kiedy cały dzień na sali Wiktora lekarze ratowali inne dziecko (i uratowali - kolejny cud), a my nie mogliśmy go zobaczyć. Wracaliśmy tam co chwilę i ciągle powtarzano nam, że nie można jeszcze wejść. Kiedy rozpłakałam się już z niemocy, pielęgniarka zaproponowała, że zrobi mu zdjęcie. Po chwili przyniosła nam takie ujęcie. To był jeden z jego pierwszych uśmiechów. Leżał tam sobie sam cały dzień, cały w kabelkach i opatru