Przejdź do głównej zawartości

Tak mocno OBECNY przez nieobecność



Byłam w domu przez chwilę. Spotkałam się z przyjaciółką, z rodzicami, byłam w zakładzie pracy. Chociaż Wiktor został w szpitalu, to był cały czas obecny. Bardzo. Wszyscy o niego pytają, ale nie tak, bo wypada, tak z autentycznym przejęciem i zaangażowaniem. Bardzo mnie to porusza...

Spotkałam u rodziców pewnego Pana z Nowego Jorku. Pierwszy raz w życiu go widziałam. Rodzice dzień wcześniej opowiadali mu o Wiktorze. On opowiedział mi, że tego dnia chciał zrobić coś zdrowego dla siebie, ale z drugiej strony strasznie mu się nie chciało! Znacie ten stan? Ja bardzo dobrze. W każdym razie ten Pan pomyślał sobie o Wiktorze, że zrobi to dla niego. I wybrał się nad morze i pływał, i pływał. Pięć odległości, za każdy miesiąc życia Wiktora! Popłakałam się...

A z aktualności szpitalnych: wczoraj odstawiony antybiotyk. Proszę pomódlcie się z nami, niech Wiktor już znajdzie siły na samodzielne opanowanie bakterii! Ja w niego mocno wierzę ♥️

Komentarze

Unknown pisze…
Wierzymy w Was mocno i ciągle myślimy :* Śledzimy Wasze losy z nadzieją, że i dla Was wkrótce słońce zaświeci najjaśniejszym blaskiem. Trzymajcie się dzielnie.
Rodzice Nikosia.

Popularne posty z tego bloga

D O M

Już dłużej nie mogę nie pisać. Naprawdę zamilkłam. Nie tylko tu. Ucichły też moje whatsappowe grupy wsparcia, telefony, smsy. Trochę tak czuję, jakby Wiktor był alpinistą, jakby w drodze na szczyt niosły go pełne miłości wiadomości od Was, pytania, radość z kolejnych kroków. A teraz jesteśmy na szczycie. Zdobyliśmy go. Bardzo długo wyczekiwane marzenie stało się dla nas rzeczywistością! Dolatują do mnie jeszcze gesty i słowa wsparciea. Na przykład wspomniany tu wcześniej amerykanin aktualnie trenuje bieganie, bo chce pobiec w nowojorskim maratonie w intencji zdrowia Wiktora. To takie piękne. Taka modlitwa ruchem. A teraz ruch to główna sfera wiktorowa. Bardzo chce już się ruszać, płacze jak leży... Jednak nie do końca jeszcze może zrobić coś ponad obroty na boki i jakieś szalone mostki. Więc mama robi za transporter po domu. „Chodzimy”, latamy, podskakujemy... jak to cieszy!!! Czasami też uprawiamy sporty ekstramalne: odczepiamy respirator i biegamy z maluchem po wszystkich pomies...

Powrót do przeszłości

       Pik pik... rurki... kabelki... cewniki... respirator... Nasz syn utknął w pajęczynie OIOMowych zabezpieczaczy życia...      Przyjechaliśmy na rutynowy zabieg wycięcia blizny w tchawicy. Ale okazało się, że płuco Wiktora się zapadło, do tego tchawica i oskrzela okazały się wiotkie. I tak wróciliśmy na respirator.  Wrzesień 2021

Jestem szczęściarą

Bardzo chciałabym wyrazić to co dziś czuję, ale jakoś nie mogę... to zbyt duże... Dziś w kościele płakałam z wdzięczności i szczęścia. Wczoraj - ze wzruszenia. Nasz syn wczoraj skończył pierwszy rok życia. I świętował swoje urodziny w DOMU♥️! Otoczony swoją RODZINĄ i cudną atmosferą MIŁOŚCI! To takie zwykłe... a takie luksusowe! Coraz bardziej dociera do mnie, co jest najważniejsze. Dom, rodzina, miłość. To najlepsze lekarstwo!  Takie też zalecenia otrzymaliśmy od lekarzy. „Teraz macie go ukochać.” „Teraz on ma pomieszkać w domu.” Potrzebuje odpoczać od szpitali... Czyż to nie piękne?  Zalecenia działają. Jestesmy już prawie trzy tygodnie w domku i nie poznajemy naszego bąka! Wierzga nóżkami, śmieje się nieustannie, a apetyt ma jak młody wilk! Przybiera na wadze. Codziennie uczy się czegoś nowego. Czasem też marudzi... wiadomo. I to też z niezłą siłą. Szczególnie, że znów ruszyły zębiska. Oczywiście hurtem. Wyłażą cztery na raz!  Widok Wiktora w naszym do...