Przejdź do głównej zawartości

Misja „WÓZEK”


Przed urodzeniem Wiktora często nachodziły nas wątpliwości. Czy szykować całą wyprawkę? Czy to się w ogóle przyda? Ubranka? Jakie? Łóżeczko? Wanienka? Nie znaliśmy przyszłości, a nade wszystko przerażała nas myśl, że możemy wrócić do domu pełnego dziecięcych gadżetów bez Wiktora. Pamiętam jak malowaliśmy ścianę w jego kąciku... pełni napięcia i strachu. Ale pomalowaliśmy ☺️ Czeka na niego chmurkowa ścianka w domu. I wszystkie dziecięce gadżety! Łącznie ze słodkim przewijakiem. Pomalowanym przez Piotrka. Z własnoręcznie uszytą podkładką przez moje przyjaciółki♥️

Tylko wózka nie kupiliśmy. W Łodzi było kilka podejść, ale zrezygnowaliśmy. I może dobrze, bo Piotrek by nie zmieścił naszego dobytku do auta! W Gdańsku też długo zwlekaliśmy. Aż przez naszego śląskiego Anioła dotarła do nas wieść z Nieba: już czas na wózek. Kupiliśmy. Używany, ale zadbany z wielką dokładnością przez poprzednią właścicielkę. Wybraliśmy go, bo jest piękny i luksusowy, a przede wszystkim dlatego, że pochodził z rodziny pełnej miłości. Czuć było u nich dobrą energię. A ja wierzę w dobrą energię. Przedmioty nią przesiąkają☺️ Tego samego dnia poprosiliśmy księdza, by go pobłogosławił. Lekko zdziwiony kapłan pokornie spełnił naszą prośbę i wodą święconą pogonił resztki złych duchów o ile w ogóle tam jakieś siedziały...

Trzeba żyć tak, jakby to, czego pragniesz już się wydarzyło. To czego pragniesz, o co się modlisz, do czego dążysz. Inaczej - trzeba zaufać Bogu tak mocno, żeby mu dziękować zanim jeszcze dostaniemy to, o co prosimy... trudno mi się o tym pisze, bo sama jeszcze nie do końca rozumiem. Ale ufam... Wiedziałam, że mam z tym wózkiem wjechać do szpitala. Na OIOM. Po moje dziecko. I ponad miesiąc z tym zwlekałam. Szukałam wymówek. Czyściłam kółka nawet! Kto czyści opony w wózku? Tylko na nich znalazłam resztki brudu. Wydawało mi się to kompletnie absurdalne! Piotrek też kombinował. To może chociaż z fotelikiem pojedź! On nie jest taki duży... Jak bardzo baliśmy się, że wezmą nas za szaleńców!

Ale stało się! I jestem z siebie bardzo dumna! W miniony wtorek. Wiktor wylądował w swoim wózku! I co? Nikt się nawet nie zdziwił. Pielęgniarka tylko odsunęła łóżeczko. A druga podziwiała karocę - ale mercedes! A Wiktor? Lekko był zdziwiony kolejnym wymysłem mamy. Śmiałam się, że płakał jak był kołysany, a uspokajał się jak przestawałam! Co za dziecko - wszystko na odwrót! Ostatecznie smacznie zasnął przy delikatnym jeżdżeniu w przód i w tył... Cóż to był za piękny widok! Jakiś taki bliski był w tym wózku. Dostępny. A ja znów poczułam się mamą!



Trochę liczyłam, że stanie się cud. Że naprawdę wyjadę z nim tym wózkiem ze szpitala... myślę, że to się stanie... ale jeszcze nie teraz. W najbardziej odpowiednim czasie☺️



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

D O M

Już dłużej nie mogę nie pisać. Naprawdę zamilkłam. Nie tylko tu. Ucichły też moje whatsappowe grupy wsparcia, telefony, smsy. Trochę tak czuję, jakby Wiktor był alpinistą, jakby w drodze na szczyt niosły go pełne miłości wiadomości od Was, pytania, radość z kolejnych kroków. A teraz jesteśmy na szczycie. Zdobyliśmy go. Bardzo długo wyczekiwane marzenie stało się dla nas rzeczywistością! Dolatują do mnie jeszcze gesty i słowa wsparciea. Na przykład wspomniany tu wcześniej amerykanin aktualnie trenuje bieganie, bo chce pobiec w nowojorskim maratonie w intencji zdrowia Wiktora. To takie piękne. Taka modlitwa ruchem. A teraz ruch to główna sfera wiktorowa. Bardzo chce już się ruszać, płacze jak leży... Jednak nie do końca jeszcze może zrobić coś ponad obroty na boki i jakieś szalone mostki. Więc mama robi za transporter po domu. „Chodzimy”, latamy, podskakujemy... jak to cieszy!!! Czasami też uprawiamy sporty ekstramalne: odczepiamy respirator i biegamy z maluchem po wszystkich pomies...

Szczyt normalności!

  Nasz mały gałgan wpadł do oczka. I zamiast wakacji nad morzem. Były wakacje w Copernicusie. Przynajmniej helikopter czasem lądował. Lipiec 2022

Radość

  Piszę dziś, bo przepełnia mnie radość.  Nasz syn w końcu wyzdrowiał z infekcji ciągnących się od grudnia. Tak... jeszcze pochorował... jeszcze tydzień w szpitalu. Kolejne antybiotyki. Dziś ostatnia dawka! I chyba zrobię tak jak zrobiłam z sondą. Jak ją wyjmowałam jakiś rok temu, pomodliłam się i poprosiłam, by już nigdy więcej nie była potrzebna. Nie wiem czy to się da tak resztę życia bez antybiotyków... ale kto wie? Pan Bóg jest szalony!!! Chyba wszyscy czujemy wiosnę. Pierwsze ciepłe dni wykorzystujemy na maksa! Porządkujemy ogród, spacerujemy, podglądamy bociany w naszej wsi, zjedliśmy już pierwszy obiad na tarasie ☺️ Proste bycie razem sprawia nam ogromną przyjemność!  Wiktor znów nas zaskoczył. Już chodzi przy meblach i chodzikach, jeździ na rowerku, wydawałoby się, że zacznie zaraz chodzić. A on postanowił zejść na czworaki! W szpitalu nagle zaczął raczkować☺️ Kończę, bo się budzi. A wybieramy się na „wyprawę”! Trzymajcie kciuki. Zblizamy sie do decyzji w sprawie...