Przejdź do głównej zawartości

Weekend pełen wrażeń

Jesteśmy po weekendzie pełnym wrażeń. Tym razem ich źródłem nie był Wiktor, bo jego stan z każdym dniem się poprawiał, co nas ogromnie cieszy! Wczoraj wyniki były juz bliskie normy, a kupki bardzo zdrowe💪🏻
Odwiedził nas wujek Fif i ciocia Karolina. Przywieźli prezenty, asystowali przy zmienianiu pieluszek. Mieli bardzo ważną misję - przytrzymywali smoczek. Spędziliśmy z nimi dwa miłe wieczory. W piątek były dłuuugie pogaduchy na plaży i pyszny świeży dorsz. Nie wiem czy wiecie, ale zakaz połowów nie obejmuje małych kutrów i jednak można latem nad morzem zjeść świeżą rybę☺️A w sobotę, nad budowaliśmy w wyobraźni imperium biznesowe z ciotką Karoliną. 
Chociaż tyle miłych wrażeń to jakieś ogromne napięcie między nami rodzicami. Tak niestety jest, że ja towarzyszę Wiktorowi, a Piotr wyjeżdża na cały tydzień zarabiać kasę. Możemy być razem tylko w weekendy i wyrzucamy na siebie napięcia z całego tygodnia... po tym weekendzie uznaliśmy, że tak dalej być nie może. Kiedyś w Łodzi postanowiliśmy sobie nie mieć żadnych oczekiwań od siebie nawzajem i to bardzo się sprawdziło. Po prostu dawaliśmy z siebie wszystko. Teraz jesteśmy już zmęczeni i wracają oczekiwania... wniosek z weekendu: najwyższy czas zadbać o siebie i swoje potrzeby! Chyba czasem bede musiała zostawiać Wiktorka na dłużej samego i skupić się na sobie. Trochę nie pamiętam po tych 5 miesiącach jak to się robi. Ale czas do tego wrócić. Bo co Wiktorowi po matce smutnej, brzydkiej i zajechanej? 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

D O M

Już dłużej nie mogę nie pisać. Naprawdę zamilkłam. Nie tylko tu. Ucichły też moje whatsappowe grupy wsparcia, telefony, smsy. Trochę tak czuję, jakby Wiktor był alpinistą, jakby w drodze na szczyt niosły go pełne miłości wiadomości od Was, pytania, radość z kolejnych kroków. A teraz jesteśmy na szczycie. Zdobyliśmy go. Bardzo długo wyczekiwane marzenie stało się dla nas rzeczywistością! Dolatują do mnie jeszcze gesty i słowa wsparciea. Na przykład wspomniany tu wcześniej amerykanin aktualnie trenuje bieganie, bo chce pobiec w nowojorskim maratonie w intencji zdrowia Wiktora. To takie piękne. Taka modlitwa ruchem. A teraz ruch to główna sfera wiktorowa. Bardzo chce już się ruszać, płacze jak leży... Jednak nie do końca jeszcze może zrobić coś ponad obroty na boki i jakieś szalone mostki. Więc mama robi za transporter po domu. „Chodzimy”, latamy, podskakujemy... jak to cieszy!!! Czasami też uprawiamy sporty ekstramalne: odczepiamy respirator i biegamy z maluchem po wszystkich pomies...

Powrót do przeszłości

       Pik pik... rurki... kabelki... cewniki... respirator... Nasz syn utknął w pajęczynie OIOMowych zabezpieczaczy życia...      Przyjechaliśmy na rutynowy zabieg wycięcia blizny w tchawicy. Ale okazało się, że płuco Wiktora się zapadło, do tego tchawica i oskrzela okazały się wiotkie. I tak wróciliśmy na respirator.  Wrzesień 2021

Jestem szczęściarą

Bardzo chciałabym wyrazić to co dziś czuję, ale jakoś nie mogę... to zbyt duże... Dziś w kościele płakałam z wdzięczności i szczęścia. Wczoraj - ze wzruszenia. Nasz syn wczoraj skończył pierwszy rok życia. I świętował swoje urodziny w DOMU♥️! Otoczony swoją RODZINĄ i cudną atmosferą MIŁOŚCI! To takie zwykłe... a takie luksusowe! Coraz bardziej dociera do mnie, co jest najważniejsze. Dom, rodzina, miłość. To najlepsze lekarstwo!  Takie też zalecenia otrzymaliśmy od lekarzy. „Teraz macie go ukochać.” „Teraz on ma pomieszkać w domu.” Potrzebuje odpoczać od szpitali... Czyż to nie piękne?  Zalecenia działają. Jestesmy już prawie trzy tygodnie w domku i nie poznajemy naszego bąka! Wierzga nóżkami, śmieje się nieustannie, a apetyt ma jak młody wilk! Przybiera na wadze. Codziennie uczy się czegoś nowego. Czasem też marudzi... wiadomo. I to też z niezłą siłą. Szczególnie, że znów ruszyły zębiska. Oczywiście hurtem. Wyłażą cztery na raz!  Widok Wiktora w naszym do...