Przejdź do głównej zawartości

Macierzyństwo na opak


Dziś minęła mnie na ulicy jakaś mama ze swoim maluszkiem w chuście. Najpierw ze złości i zazdrości aż skurczył mi się i zapiekł mnie brzuch. Marzyłam o tym, by nosić synka zawsze przy sobie, chciałam chodzić na chustową salsę... ale mamy inaczej. Co nie oznacza, że gorzej. Po prostu nie tak, jak to sobie wyobrażałam. Głęboko wierzę, że to macierzyństwo będzie dla mnie stałym impulsem do rozwoju. Widzę to każdego dnia. To taki Harward z życia. Jak być szczęśliwym w tym, jak jest, bez tego, czego nie mam, z tym, co mam? 
Jak to jest u nas? Jest na opak. Jak nasze dziecko budzi się, to się cieszymy, a jak śpi to mamy ochotę je budzić. W nocy tęsknimy za nim i wąchamy jego ciuszki, zamiast wkurzać się że znów płacze i trzeba wstać. Były takie momenty, że zazdrościliśmy sobie nawzajem, że akurat to drugie dziś go ma na rękach. 
Karmienie też jakieś inne. Droga mleka z cycka do brzuszka jest dość długa - laktator, lodówka w domu, lodówka w szpitalu, strzykawka, sonda i ląduje w brzusiu. Efekt jest jednak podobny - pełny brzusio = odlot ☺️. I duma z siebie, że udaje się w tych warunkach wykarmić Bąbla swoim mleczkiem! Często, ściągając mleczko oglądam zdjęcia i filmy Wiktorowe i wyobrażam sobie jak wraz z mlekiem płynie do niego moja miłość i masa energii witalnej. Jestem trochę sfiksowana na punkcie tego mleka, ale to jedyny konkret jaki mogę teraz mu dać. I cieszę się tym ♥️ 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

5 MIESIĘCY ♥️

Dobre wieści!!! CRP systematycznie spada. Wczoraj było 29. No i Wiktor lepiej się czuje i jest dużo spokojniejszy. Wygląda na to, że idzie ku dobremu. Serce nam pęka ze szczęścia i z dumy! Jaki to czad, że można już być dumnym z 5 miesięcznego synka. Stoczył kolejny bój i wygląda na to że wygrał 💪🏻💪🏻♥️. Wczoraj świętowaliśmy 5 miesięczniny 😉. Ech jest co świętować! Przyniosłam na oddział ciasto. Cieszyłam się z nimi. A tata robił zakupy niespodzianki w smyku. Chociaż w tygodniu Piotrek wyjeżdża, to przez telefon i zdjęcia bardzo czuję, że sercem jest cały czas z nami. Dziś Wiktor zasnął u mnie na rękach. Tak ufnie, całym sobą, że moje serce pękało w szwach od tej miłości... Przepiękne uczucie. Jestem szczęściarą!

Po operacji - dzień 1

Chciałabym Wam to opisać, ale to trudne... trudno jest opisać to przez co przechodzimy komuś, kto nie był w takiej sytuacji. Część z Was widzi to na czarno, czarniej niż jest. Dla innych wydaje się to lżejsze niż jest. Spróbuję to opisać... może zrozumiecie? Wczoraj rano nasz bąbel fikał sobie po łóżeczku w błogiej nieświadomości. Pewnie czuł, że coś się zbliża, bo rodzice przyszli jacyś naelektryzowani, tacy inni. Poza tym jeść mu nie dali. Coś było inaczej. No i to nowe dziwne, pachnące chemikaliami miejsce... a potem zasnął i śpi do teraz, chociaż miał po operacji już ochotę się ruszać. Lekarze mówią, że jest „po przejściach” i w związku z tym, że dostawał już silne leki usypiające, to ma dużą tolerancje. Jak narkoman. Dlatego potrzebuje dużo. Ostatecznie wczoraj dołożyli mu jeszcze pavulon. Wiem, że to wszystko prawda, ale my z Piotrkiem w tym jego wybudzaniu się widzimy też ogromną wolę życia... ja wiem, że on chce już machać nogami, kręcić się i wiercić! Jedyne co się teraz ru

Rodzice mają wychodne

Dawno nie pisałam, wiem, jakoś ciągle coś się działo z Wiktorem. Crp falowało góra-dół. Miał biegunkę od antybiotyku, odparzył sobie bardzo mocno dupinkę, miał kłopoty z oddychaniem. Ogólnie to trudny, stresujący czas... różne komplikacje napędziły nieźle stracha i lekarzom, i nam rodzicom, i towarzyszącym nam różnym dobrym ludziom... Łatwo jest ufać, kiedy wszystko idzie po naszej myśli, a kiedy cokolwiek innego się dzieje to znika cały mój spokój i ufność. Pojawia się przerażenie, że być może Bóg ma zupełnie inny plan. No i tak było ostatnio... całe szczęście dla nas wygląda na to, że sytuacja się ustabilizowała i Wiktor już ma się lepiej! Dzięki temu i mojej mamie mogliśmy spokojnie wyjechać na chwilę i zadbać o siebie. Babcia spędza weekend w szpitalu z wnukiem, a rodzice nad jeziorem. Łódka, rower wodny, wędkowanie... słońce i wiatr... tafla jeziora, która nieustannie się zmienia... cisza... Bardzo tego potrzebowaliśmy z Piotrkiem. Nieustanny stres towarzyszący nam od 5 miesi