Przejdź do głównej zawartości

Pierwszy post


Witajcie!

Na tym zdjęciu jest mój synek, Wiktor. Ja mam na imię Anna. Tata Wiktora to Piotr. Jesteśmy DREAMTEAMem, niezwykłą rodziną, która - idąc przez piekło - staje się coraz bardziej szczęśliwa.

Zdjęcie jest już stare. Stare, co oznacza, że Wiktor żyje już wystarczająco długo, żeby mieć już stare zdjęcia! I to jest cud! Gdy byłam w ciąży, jego szanse określano jako nikłe. Mało który lekarz tak jak ja wierzył w cuda. A ja wierzyłam, a wiara czyni cuda. Chciałabym, żeby wszyscy w nie wierzyli. Świat byłby piękniejszy.

To zdjęcie zrobiła pielęgniarka, kiedy cały dzień na sali Wiktora lekarze ratowali inne dziecko (i uratowali - kolejny cud), a my nie mogliśmy go zobaczyć. Wracaliśmy tam co chwilę i ciągle powtarzano nam, że nie można jeszcze wejść. Kiedy rozpłakałam się już z niemocy, pielęgniarka zaproponowała, że zrobi mu zdjęcie. Po chwili przyniosła nam takie ujęcie. To był jeden z jego pierwszych uśmiechów. Leżał tam sobie sam cały dzień, cały w kabelkach i opatrunkach i śmiał się z tego wszystkiego. Taki jest nasz syn. On się śmieje z choroby! W najgorszych momentach uśmiecha się. Tak jakby chciał nam ulżyć, powiedzieć, że to wcale nie takie straszne. Nasz mały CUD.

Ten blog będzie o nim, o jego drodze. Mamy w sobie przekonanie, że Wiktor jest niezwykłym chłopcem. Że przetrwał niemożliwe po coś. A nawet jeśli nie po coś, to chcemy z tego zrobić coś. Zrobić coś dobrego. Doświadczamy tego, że jego historia inspiruje, porusza, mobilizuje. Nasi przyjaciele, rodzina, a także dalecy znajomi, wszyscy nam piszą, że Wiktor jest dla nich ważny.

Będzie też o jego rodzicach. Chcemy, żeby inni mogli czerpać z naszych doświadczeń. Z naszych sukcesów, ale też i z naszych upadków i tego jak się z nich podnosimy. Ta droga nie jest prosta. Jest pełna zakrętów, cofek, przymusowych postojów, ślepych zaułków. Trzeba to przyjąć i zaakceptować. I zaufać, że jest dokładnie tak jak ma być. I tak jest najlepiej dla nas wszystkich. Nawet jeśli nie jest tak jakbyśmy chcieli...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po operacji - dzień 1

Chciałabym Wam to opisać, ale to trudne... trudno jest opisać to przez co przechodzimy komuś, kto nie był w takiej sytuacji. Część z Was widzi to na czarno, czarniej niż jest. Dla innych wydaje się to lżejsze niż jest. Spróbuję to opisać... może zrozumiecie? Wczoraj rano nasz bąbel fikał sobie po łóżeczku w błogiej nieświadomości. Pewnie czuł, że coś się zbliża, bo rodzice przyszli jacyś naelektryzowani, tacy inni. Poza tym jeść mu nie dali. Coś było inaczej. No i to nowe dziwne, pachnące chemikaliami miejsce... a potem zasnął i śpi do teraz, chociaż miał po operacji już ochotę się ruszać. Lekarze mówią, że jest „po przejściach” i w związku z tym, że dostawał już silne leki usypiające, to ma dużą tolerancje. Jak narkoman. Dlatego potrzebuje dużo. Ostatecznie wczoraj dołożyli mu jeszcze pavulon. Wiem, że to wszystko prawda, ale my z Piotrkiem w tym jego wybudzaniu się widzimy też ogromną wolę życia... ja wiem, że on chce już machać nogami, kręcić się i wiercić! Jedyne co się teraz ru

Wieści z frontu

Otóż wygląda na to, że Wiktorino potrzebuje operacji. Przewód żółciowy powiększony i wygląda na to, że kamień gdzieś zablokował przepływ żółci. CRP spadło do 17, bilirubina nadal wysoka. Wiktor nadal wygląda dobrze, nie gorączkuje, nawet zrobił zdrową kupkę. Troszkę marudny, ale to raczej z głodu, bo znów ładnie zaczął trawić. Niewiele z tego rozumiem. Ale czuję spokój. Jesteśmy pod najlepszą opieką. Wiem już, że z takich komplikacji wynika zawsze jakieś dobro. Nasz Wiktor chyba wycierpi się teraz za całe życie z góry, a potem to już będzie tylko radość ☺️. Planowo w poniedziałek jedziemy do kolejnego szpitala i na wtorek jest umówiona operacja. A co będzie, to zobaczymy... Proszę pomódlcie się jak możecie, a jak nie to trzymajcie kciuki 🙏