Za tymi drzwiami jest Wiktor. Śpi sobie nadal spokojnie. A jego parametry czujnie monitoruje zespół pielęgniarek i lekarzy. Ufamy im. Są specami od wyprowadzania na prostą dzieci po operacjach kardiochirurgicznych.
Wczoraj od rana była gorączka, pędzące serce (tętno rozpędzało się do 200), przestawał sikać. Badanie serduszka wyszło ok. Nic się nie dzieje ze zoperowanym sercem. A stan Wiktora mieści się w granicach szeroko pojętej pooperacyjnej normy. Znajomy kardiochirurg powiedział, że to może potrwać nawet do dwóch tygodni... taki chwiejny i niepewny czas... trudne to. Ale próbujemy robić z tego coś dobrego. Wypoczywamy... tak jak się da...
Dziś gorączka mniejsza, serce szybkie, ale już nie aż tak. Lepiej siusia. Pojawiły się kłopoty z oddychaniem. Płucka dostają nacisk z dwóch stron. Z jednej strony nowe serducho pompuje krew, a z drugiej respirator powietrze. To chyba niełatwe do ogarnięcia... ale Wiktor ogarnia jakoś. Ma chwile słabsze, ale potem jakoś się z nich wykaraskuje 💪🏻!
My przy każdym widzeniu łapiemy maluszka za rączki albo stópki i przekazujemy mu całą naszą energię. Potem czujemy się jakby ktoś spuścił z nas powietrze...
Komentarze