Przejdź do głównej zawartości

Marzenia się spełniają!


Marzy mi się od 10 miesięcy być znów z moim synem przez 24 godziny na dobę. Codziennie biegnę do szpitala jak na skrzydłach i wychodzę z niego z rozdzierającym bólem w sercu. Czasem mocniejszym, czasem słabszym. Jak mi się coś przyśni, to zwykle jest Wiktor. Czasami jest malutki, czasami już jest nastolatkiem. Czasami leży w szpitalu, czasami już w domu. Czasem oddycha sam, czasem nie. Takie mam różniaste sny... Dziś w moim śnie Wiktor dostał nowe, lżejsze rurki do respiratora.

Dziś jest wyjątkowy dzień! Pędziłam do szpitala w podniosłym nastroju. Jak tego dnia, gdy lecieliśmy do Łodzi. Spakowana, zakręcona i szczęśliwa! Jednocześnie wystraszona, jak to przed nowym bywa... Dziś spełni się moje marzenie. Wprowadzam się do szpitala!!! Będę z synkiem 24 godziny na dobę!

Mamy osobną salę. Jest tu cichutko i spokojnie. Jakoś tak błogo. Oboje jesteśmy bardzo spokojni. Wydaje się, że ten kolejny rozdział będzie całkiem przyjemny. Mamy tu intymnie. To nowe. I jakieś takie dziwne. Przez te ostatnie miesiące zapomniałam co to intymność. Szpitale jej nie sprzyjają. Nie ma gdzie schować się ze łzami, ani z dziką radością. No cóż, tak to już jest. Teraz mi dziwnie, że nikt mnie tu nie widzi. Ale dobrze. Nie będę tu już opisywać szczegółów, bo stracę te pierwsze od dawna chwile intymności z synem.

Czuję się bardziej odpowiedzialna, bardziej decyzyjna, bardziej mama! To naprawdę poruszające.

Co więcej. Ten czas to przygotowanie do DOMU! Jak Pan Bóg tak chce, to niebawem znajdziemy się razem w naszym domku! To mnie tak cieszy! Wyobrażam sobie ciągle Wiktora w różnych miejscach domu. Na kanapie, na podłodze, w kuchni, w sypialni, na balkonie! Zwykła codzienność jest dla nas nieosiągalnym luksusem... ciekawe, prawda? Okazuje się, że ten luksus staje się coraz bliższy i może jednak osiągalny... Zobaczymy! Nie wybiegamy za mocno do przodu. Będę delektować się tym cudnym tu i teraz ☺️

Dziś zasnę ze słowem DZIĘKUJĘ w sercu... Marzenia się spełniają! ♥️

Komentarze

Unknown pisze…
Wspaniałe nowiny!! Tak się cieszę. Tak pięknie to opisujesz.. Życzę Wam spokojnych w miarę możliwości nocy i fajnych dni. Trzymam kciuki za spełnienie jednego z największych marzeń. Pozdrawiamy.

Popularne posty z tego bloga

Po operacji - dzień 1

Chciałabym Wam to opisać, ale to trudne... trudno jest opisać to przez co przechodzimy komuś, kto nie był w takiej sytuacji. Część z Was widzi to na czarno, czarniej niż jest. Dla innych wydaje się to lżejsze niż jest. Spróbuję to opisać... może zrozumiecie? Wczoraj rano nasz bąbel fikał sobie po łóżeczku w błogiej nieświadomości. Pewnie czuł, że coś się zbliża, bo rodzice przyszli jacyś naelektryzowani, tacy inni. Poza tym jeść mu nie dali. Coś było inaczej. No i to nowe dziwne, pachnące chemikaliami miejsce... a potem zasnął i śpi do teraz, chociaż miał po operacji już ochotę się ruszać. Lekarze mówią, że jest „po przejściach” i w związku z tym, że dostawał już silne leki usypiające, to ma dużą tolerancje. Jak narkoman. Dlatego potrzebuje dużo. Ostatecznie wczoraj dołożyli mu jeszcze pavulon. Wiem, że to wszystko prawda, ale my z Piotrkiem w tym jego wybudzaniu się widzimy też ogromną wolę życia... ja wiem, że on chce już machać nogami, kręcić się i wiercić! Jedyne co się teraz ru

5 MIESIĘCY ♥️

Dobre wieści!!! CRP systematycznie spada. Wczoraj było 29. No i Wiktor lepiej się czuje i jest dużo spokojniejszy. Wygląda na to, że idzie ku dobremu. Serce nam pęka ze szczęścia i z dumy! Jaki to czad, że można już być dumnym z 5 miesięcznego synka. Stoczył kolejny bój i wygląda na to że wygrał 💪🏻💪🏻♥️. Wczoraj świętowaliśmy 5 miesięczniny 😉. Ech jest co świętować! Przyniosłam na oddział ciasto. Cieszyłam się z nimi. A tata robił zakupy niespodzianki w smyku. Chociaż w tygodniu Piotrek wyjeżdża, to przez telefon i zdjęcia bardzo czuję, że sercem jest cały czas z nami. Dziś Wiktor zasnął u mnie na rękach. Tak ufnie, całym sobą, że moje serce pękało w szwach od tej miłości... Przepiękne uczucie. Jestem szczęściarą!

Rodzice mają wychodne

Dawno nie pisałam, wiem, jakoś ciągle coś się działo z Wiktorem. Crp falowało góra-dół. Miał biegunkę od antybiotyku, odparzył sobie bardzo mocno dupinkę, miał kłopoty z oddychaniem. Ogólnie to trudny, stresujący czas... różne komplikacje napędziły nieźle stracha i lekarzom, i nam rodzicom, i towarzyszącym nam różnym dobrym ludziom... Łatwo jest ufać, kiedy wszystko idzie po naszej myśli, a kiedy cokolwiek innego się dzieje to znika cały mój spokój i ufność. Pojawia się przerażenie, że być może Bóg ma zupełnie inny plan. No i tak było ostatnio... całe szczęście dla nas wygląda na to, że sytuacja się ustabilizowała i Wiktor już ma się lepiej! Dzięki temu i mojej mamie mogliśmy spokojnie wyjechać na chwilę i zadbać o siebie. Babcia spędza weekend w szpitalu z wnukiem, a rodzice nad jeziorem. Łódka, rower wodny, wędkowanie... słońce i wiatr... tafla jeziora, która nieustannie się zmienia... cisza... Bardzo tego potrzebowaliśmy z Piotrkiem. Nieustanny stres towarzyszący nam od 5 miesi