Przejdź do głównej zawartości

10 miesięcy


Dziś Wiktor kończy 10 miesięcy. To nasz 306 dzień w szpitalu. I 306 dzień życia maluszka poza moim brzuchem. To chyba pierwsza miesięcznica, podczas której zastanawiam się czy następną spędzimy też w szpitalu? Wcześniej wydawało mi się to oczywiste. A dziś zaczynam wyobrażać sobie dom. Nas w tym domu. To brzmi kompletnie nierealnie!

Dziś kąpałam Wiktora w wanience. Uwielbiam jak kopie nóżkami z radości! Już stał się fanem wody! Bardzo mnie to cieszy, bo chcę z nim dużo pływać. Jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale wiem, że będziemy razem pływać. Już w sumie pływaliśmy. W ostatnich tygodniach ciąży chodziłam dużo na basen, bo tam tylko czułam się lekko. Kiedy pływałam, czułam jak mały kopie i wyobrażałam sobie, że pływa razem ze mną. Czułam, że jesteśmy jak dwa delfiny, albo wieloryby. Kiedy go dziś kąpałam zastanawiałam się jak to będę robić w domu. Pomyślałam, że musimy ustawić łóżeczko tak, żeby można było podchodzić do niego z dwóch stron. Zastanawiałam się co, jeśli wypnie mi się respirator. Jak będę sama, to nikt mi go nie podłączy. Ustaliłam plan, że wtedy wyjmę go z Wanny, położę obok i spokojnie podłączę rurę...

Ech... ogromnie cieszy mnie ta perspektywa domu! A jednocześnie boję się cieszyć, bo to wszystko takie jest kruche i głupia infekcja może wszystko zaprzepaścić. Poza tym jest jeszcze widmo kolejnej operacji serduszka... nie wiadomo ile zajmie przestawianie Wiktora na respirator domowy. Nic nie wiadomo... Ale jakoś czuję, że ten dom się zbliża... już czas... No trudno. Najwyżej znów się rozczaruję. Będę teraz nas szykować na powrót do domu...

Teraz Wiktor nabiera powoli sił. Wychodzą mu zęby. Szósty już widać pod skórą. Od kilku dni znów jemy zupy mojej produkcji. I baaardzo dużo się przytulamy! Ostatnio mieliśmy taki dzień, w którym wpadliśmy z Piotrkiem w jakiś okropny stres. Wydało nam się, że tyle jeszcze jest do zrobienia, że Wiktor jest do tyłu, że trzeba super specjalistów... olaboga! Ogarnęła nas panika i jakaś totalna schiza, że z jakichś powodów Wiktor koniecznie musi dogonić rówieśników. I to najlepiej natychmiast! Ma siadać, trzymać główkę, pełzać, raczkować, stawać, jeść buzią, mówić i najlepiej to jakby za tydzień poszedł na studia za granicą!!! 🤯

Całe szczęście zwierzyłam się z moich obaw naszej Pani Doktor. „Macie teraz go tulić i kochać! On nic więcej nie potrzebuje!”

Ufff... i cała spinka minęła! To takie banalne, ale tak łatwo o tym zapomnieć. Potem jeszcze rozmawiałam z mamą pewnej 8-letniej posiadaczki tracheorurki. I ona pokazała mi, że robimy wszystko co trzeba. I że wszystko przyjdzie w swoim czasie. I że to wszystko zaprocentuje.

Zapomniałam! Nic nie przyspieszymy. Wszystko w jego tempie ☺️

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po operacji - dzień 1

Chciałabym Wam to opisać, ale to trudne... trudno jest opisać to przez co przechodzimy komuś, kto nie był w takiej sytuacji. Część z Was widzi to na czarno, czarniej niż jest. Dla innych wydaje się to lżejsze niż jest. Spróbuję to opisać... może zrozumiecie? Wczoraj rano nasz bąbel fikał sobie po łóżeczku w błogiej nieświadomości. Pewnie czuł, że coś się zbliża, bo rodzice przyszli jacyś naelektryzowani, tacy inni. Poza tym jeść mu nie dali. Coś było inaczej. No i to nowe dziwne, pachnące chemikaliami miejsce... a potem zasnął i śpi do teraz, chociaż miał po operacji już ochotę się ruszać. Lekarze mówią, że jest „po przejściach” i w związku z tym, że dostawał już silne leki usypiające, to ma dużą tolerancje. Jak narkoman. Dlatego potrzebuje dużo. Ostatecznie wczoraj dołożyli mu jeszcze pavulon. Wiem, że to wszystko prawda, ale my z Piotrkiem w tym jego wybudzaniu się widzimy też ogromną wolę życia... ja wiem, że on chce już machać nogami, kręcić się i wiercić! Jedyne co się teraz ru

5 MIESIĘCY ♥️

Dobre wieści!!! CRP systematycznie spada. Wczoraj było 29. No i Wiktor lepiej się czuje i jest dużo spokojniejszy. Wygląda na to, że idzie ku dobremu. Serce nam pęka ze szczęścia i z dumy! Jaki to czad, że można już być dumnym z 5 miesięcznego synka. Stoczył kolejny bój i wygląda na to że wygrał 💪🏻💪🏻♥️. Wczoraj świętowaliśmy 5 miesięczniny 😉. Ech jest co świętować! Przyniosłam na oddział ciasto. Cieszyłam się z nimi. A tata robił zakupy niespodzianki w smyku. Chociaż w tygodniu Piotrek wyjeżdża, to przez telefon i zdjęcia bardzo czuję, że sercem jest cały czas z nami. Dziś Wiktor zasnął u mnie na rękach. Tak ufnie, całym sobą, że moje serce pękało w szwach od tej miłości... Przepiękne uczucie. Jestem szczęściarą!

Rodzice mają wychodne

Dawno nie pisałam, wiem, jakoś ciągle coś się działo z Wiktorem. Crp falowało góra-dół. Miał biegunkę od antybiotyku, odparzył sobie bardzo mocno dupinkę, miał kłopoty z oddychaniem. Ogólnie to trudny, stresujący czas... różne komplikacje napędziły nieźle stracha i lekarzom, i nam rodzicom, i towarzyszącym nam różnym dobrym ludziom... Łatwo jest ufać, kiedy wszystko idzie po naszej myśli, a kiedy cokolwiek innego się dzieje to znika cały mój spokój i ufność. Pojawia się przerażenie, że być może Bóg ma zupełnie inny plan. No i tak było ostatnio... całe szczęście dla nas wygląda na to, że sytuacja się ustabilizowała i Wiktor już ma się lepiej! Dzięki temu i mojej mamie mogliśmy spokojnie wyjechać na chwilę i zadbać o siebie. Babcia spędza weekend w szpitalu z wnukiem, a rodzice nad jeziorem. Łódka, rower wodny, wędkowanie... słońce i wiatr... tafla jeziora, która nieustannie się zmienia... cisza... Bardzo tego potrzebowaliśmy z Piotrkiem. Nieustanny stres towarzyszący nam od 5 miesi