Bardzo chciałabym wyrazić to co dziś czuję, ale jakoś nie mogę... to zbyt duże... Dziś w kościele płakałam z wdzięczności i szczęścia. Wczoraj - ze wzruszenia. Nasz syn wczoraj skończył pierwszy rok życia. I świętował swoje urodziny w DOMU♥️! Otoczony swoją RODZINĄ i cudną atmosferą MIŁOŚCI! To takie zwykłe... a takie luksusowe! Coraz bardziej dociera do mnie, co jest najważniejsze. Dom, rodzina, miłość. To najlepsze lekarstwo!
Takie też zalecenia otrzymaliśmy od lekarzy. „Teraz macie go ukochać.” „Teraz on ma pomieszkać w domu.” Potrzebuje odpoczać od szpitali... Czyż to nie piękne?
Zalecenia działają. Jestesmy już prawie trzy tygodnie w domku i nie poznajemy naszego bąka! Wierzga nóżkami, śmieje się nieustannie, a apetyt ma jak młody wilk! Przybiera na wadze. Codziennie uczy się czegoś nowego. Czasem też marudzi... wiadomo. I to też z niezłą siłą. Szczególnie, że znów ruszyły zębiska. Oczywiście hurtem. Wyłażą cztery na raz!
Widok Wiktora w naszym domu nieustannie mnie porusza... patrzę na niego na kanapie w salonie i niedowierzam! Mięknie mi serce co chwila... to CUD! Jestem taka wdzięczna!
Jestem zmęczona bardzo. Piotrek też ledwo zipie. Zdarza nam się nieźle pokłócić. Ale to nas cieszy! To jest NORMALNE. Przeżywamy wszystko to, co przeżywają rodzice po powrocie ze szpitala. Tyle, że nasz bąbel jest trochę starszy... to chyba trochę łatwiej :) lepiej śpi! Tylko, że my trochę gorzej. Przez tracheotomię Wiktor nie wydaje dźwięków, więc paradoksalnie trudno nam zasnąć, bo staramy się być czujni! Ale co tam... już stworzylismy pewien system. Piotr siedzi do późna, a ja wstaję skoro świt. I tak prawie cała noc jest obstawiona ☺️
Mamy duuuuże wsparcie. Babcie i dziadek gotowi do pomocy. Pielęgniarka gotowa przyjechać nawet w nocy. Lekarze otwarci, pomocni - jeden lepszy od drugiego! Rehabilitantka - super! Nie daje się zniechęcić Wiktorowi, który zwykle protestuje przy rehabilitacji! Gdzie nie pójdę, tam pojawia się życzliwość i pomoc. Ludzie, których spotykam są naprawdę bardzo „ludzcy”! Czuję się otoczona aniołami ze wszystkich stron☺️
Wczoraj dzień zaczęliśmy od mszy świętej o 7 rano (tylko o tej godzinie ksiądz mógł przyjąć intencję). Dziękowaliśmy za ten powrót do domu. Przyszła nawet moja niekościółkowa przyjaciółka. W sobote o 7 rano w lodowatym kościele modliła się ze mną ramię w ramię... A potem mieliśmy ucztę! Ugotowałam królika. Piotr zrobił tiramisu. A przyszła szwagierka najpiękniejszy tort. A dziś wyszło słońce... i byliśmy na pierwszym w życiu wspólnym spacerze... jestem szczęściarą!
Komentarze