Przejdź do głównej zawartości

Tu i teraz




Dziś kolejny zwykły-niezwykły dzień się dzieje. Wstaliśmy punkt 6, bo mały głodomór uznał, że to już czas na kaszkę. Potem mieliśmy nasze rytualne już posiedzenie na balkonie. Trzeba było dokładnie obejrzeć podwórko, upewnić się co się zmieniło, śledzić uważnie każde odjeżdżające auto/brumbrum, no i oczywiście pomachać każdej przelatującej mewie oraz pani ze śmiesznym białym pieskiem. Ostatnio Wiktor nieustannie wszystkim i wszystkiemu macha🤗. 

A potem pospaliśmy jeszcze dwie godzinki. Taki jakiś dzień... Po drugim śniadaniu mój mały szef zarządził spacer. Bardzo go ciągnie do świata. Wycieczki to jego pasja! No i huśtawki. No i mama. 

Na mój widok płacze, wyciąga rączki, chce natychmiast być blisko. U mamy na rękach to najlepsze miejsce na świecie. 

Jak to piszę to widzę, że mam mnóstwo powodów do radości. A jakoś, wstyd się przyznać, nie cieszę się. To znaczy mój mózg się cieszy. Moja głowa widzi, że jest ogrom powodów do wdzięczności, ale serce jakby ściśnięte... Być może to jest lęk. Którego nie dopuszczam do siebie tak samo jak i tej radości. Kiedyś lubiłam mówić moim pacjentom, że emocje są w jednym worku. Jak odsuwamy od siebie jedną, wszystkie inne bledną, bo odsuwamy je razem z tą pierwszą... no tak... szewc bez butów chodzi. 

Może po tym wszystkim, co przeszliśmy panicznie boję się, że to wróci? I im bardziej dociera do mnie miłość Wiktora, taka cudna, delikatna, czysta, nieskalana... taka prosta i bezceremonialna... Im bardziej ją widzę, tym bardziej boję się, że ją stracę... Niby robię różne szalone rzeczy - jeździmy wszędzie, chodzimy po sklepach, do kościoła (to dopiero szaleństwo😜, ale w dobie pandemii??!! Trudno jest pokazywać świat synowi, w atmosferze lęku przed zakażeniem... ). To jest szaleństwo w obliczu aktualnej sytuacji światowej i historii Wiktora. Chyba robię to wszystko, żeby sobie udowodnić, że się nie boję. I żeby nie chować Wiktora pod kloszem. Chcę, żeby miał normalne życie... Ale ten lęk we mnie jest. Czuję go teraz jak to piszę. Drży we mnie każda komórka. Aż trudno go nazwać... tak głęboko go schowałam... 

Chyba czas coś z nim zrobić. Wypuszczam go trochę pisząc do Was... Boję się też błędów, przeoczeń... Boję się odpowiedzialności za życie tego naszego szkraba. Jakaś szczególnie duża mi się wydaje... Bo to malutkie życie tyle razy już wisiało na włosku... przez to wydaje mi się ogromnie cenne i ważne... 

Myślę, że jeszcze poczuję radość... potrzebuję się rozluźnić... Bardzo tego potrzebuję. Tylko jak to zrobić. Zawsze pomagał mi ruch. Czas zacząć ćwiczyć! Dam Wam znać za miesiąc jak mi poszło. 

A Wiktor oddycha sam od wczoraj rana. Przez upały potrzebowaliśmy trochę więcej respiratora. Poza tym okazuje się, że nasz Astral 150 jest jeszcze potrzebny profilaktycznie do pełnego rozprężania płuc. Więc będziemy w nocy trochę częściej podłączać. 

Bardzo bym chciała pozbyć się tej rury z szyi i w końcu usłyszeć znów głos Wiktora. To już rok jak jest cichutkim dzieckiem. Myślę, że tak się stanie... tylko nie wiem kiedy? Miłość cierpliwa jest!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po operacji - dzień 1

Chciałabym Wam to opisać, ale to trudne... trudno jest opisać to przez co przechodzimy komuś, kto nie był w takiej sytuacji. Część z Was widzi to na czarno, czarniej niż jest. Dla innych wydaje się to lżejsze niż jest. Spróbuję to opisać... może zrozumiecie? Wczoraj rano nasz bąbel fikał sobie po łóżeczku w błogiej nieświadomości. Pewnie czuł, że coś się zbliża, bo rodzice przyszli jacyś naelektryzowani, tacy inni. Poza tym jeść mu nie dali. Coś było inaczej. No i to nowe dziwne, pachnące chemikaliami miejsce... a potem zasnął i śpi do teraz, chociaż miał po operacji już ochotę się ruszać. Lekarze mówią, że jest „po przejściach” i w związku z tym, że dostawał już silne leki usypiające, to ma dużą tolerancje. Jak narkoman. Dlatego potrzebuje dużo. Ostatecznie wczoraj dołożyli mu jeszcze pavulon. Wiem, że to wszystko prawda, ale my z Piotrkiem w tym jego wybudzaniu się widzimy też ogromną wolę życia... ja wiem, że on chce już machać nogami, kręcić się i wiercić! Jedyne co się teraz ru

Pierwszy post

Witajcie! Na tym zdjęciu jest mój synek, Wiktor. Ja mam na imię Anna. Tata Wiktora to Piotr. Jesteśmy DREAMTEAMem, niezwykłą rodziną, która - idąc przez piekło - staje się coraz bardziej szczęśliwa. Zdjęcie jest już stare. Stare, co oznacza, że Wiktor żyje już wystarczająco długo, żeby mieć już stare zdjęcia! I to jest cud! Gdy byłam w ciąży, jego szanse określano jako nikłe. Mało który lekarz tak jak ja wierzył w cuda. A ja wierzyłam, a wiara czyni cuda. Chciałabym, żeby wszyscy w nie wierzyli. Świat byłby piękniejszy. To zdjęcie zrobiła pielęgniarka, kiedy cały dzień na sali Wiktora lekarze ratowali inne dziecko (i uratowali - kolejny cud), a my nie mogliśmy go zobaczyć. Wracaliśmy tam co chwilę i ciągle powtarzano nam, że nie można jeszcze wejść. Kiedy rozpłakałam się już z niemocy, pielęgniarka zaproponowała, że zrobi mu zdjęcie. Po chwili przyniosła nam takie ujęcie. To był jeden z jego pierwszych uśmiechów. Leżał tam sobie sam cały dzień, cały w kabelkach i opatru

Szklanka do połowy pełna

Nie wiem już jak to opisać... słów mi brak na opisanie tego stanu, który ostatnio bardzo często mi towarzyszy... widzę wyraźnie wiele małych cudów... i morze miłości, które mnie zalewa... Jak cudnie być tak kochanym! I jak cudnie tak kochać! Tydzień temu mieliśmy piękne odwiedziny. U Wiktora była babcia Wandzia. Cieszyłyśmy się z mamą jak dzikie z tego wspólnego przedpołudnia z Wiktorem. Było jak w domu. Kąpiel. Ubieranie. Czesanie. Karmienie. Potem echo serca, to może nie takie domowe. Ale jakoś wyszło ok, więc radość była z tego też. Chociaż Wiktor bardzo mocno protestował. Lubię, jak protestuje. Pokazuje sprzeciw takim ludziom, co zamiast jego oczu widzą tylko swój cel. Nie daje się traktować przedmiotowo. Wiktor uczy wszystkich, że trzeba najpierw wejść z nim w kontakt, w relację... Dostaliśmy najpiękniejszy prezent na świecie. Gosia wraz z mężem i małymi, dzień młodszymi, bliźniakami zafundowali Wiktorowi msze wieczyste. Już zawsze, codziennie, gdzieś w Kielcach będą odbywa