Przejdź do głównej zawartości

D O M


Już dłużej nie mogę nie pisać. Naprawdę zamilkłam. Nie tylko tu. Ucichły też moje whatsappowe grupy wsparcia, telefony, smsy. Trochę tak czuję, jakby Wiktor był alpinistą, jakby w drodze na szczyt niosły go pełne miłości wiadomości od Was, pytania, radość z kolejnych kroków. A teraz jesteśmy na szczycie. Zdobyliśmy go. Bardzo długo wyczekiwane marzenie stało się dla nas rzeczywistością! Dolatują do mnie jeszcze gesty i słowa wsparciea. Na przykład wspomniany tu wcześniej amerykanin aktualnie trenuje bieganie, bo chce pobiec w nowojorskim maratonie w intencji zdrowia Wiktora. To takie piękne. Taka modlitwa ruchem. A teraz ruch to główna sfera wiktorowa. Bardzo chce już się ruszać, płacze jak leży... Jednak nie do końca jeszcze może zrobić coś ponad obroty na boki i jakieś szalone mostki. Więc mama robi za transporter po domu. „Chodzimy”, latamy, podskakujemy... jak to cieszy!!! Czasami też uprawiamy sporty ekstramalne: odczepiamy respirator i biegamy z maluchem po wszystkich pomieszczeniach albo wirujemy w kółko jak wariaci! Uwielbiam te momenty wolności ♥️

Bo respirator jest super. Ratuje Wiktora. I fajnie go mieć w dobie pandemii - to naprawdę szpan. Niestety często jest też jak łańcuch. I ciągle się gdzieś plącze, haczy... ostatnio to nawet wyrwałam rurkę z tchawicy 🤦🏽‍♀️ Stajemy się powoli z Piotrkiem masterami uważności. Nasze mózgi, notorycznie niewyspane - bo okazuje się, że dzieci naprawdę wstają z kurami - pracują na najwyższych obrotach. Dobrze, że jesteśmy kontrolfreakami...

To pisałam tydzień temu... ale nie zdążyłam dokończyć. Ciągle dzieje się coś nowego! Teraz to już w ogóle jakieś szalone rzeczy! Wiktor kąpie się już bez respiratora. I potrafi 1,5 godziny oddychać sam! Ponadto postawiony utrzymuje ciężar ciała na nóżkach ♥️ Wspaniale! No i wcina kawałki jedzenia. Juz może jadać to co my! Co oznacza, że wypadałoby zacząć zdrowo się odżywiać 🤦🏽‍♀️

Ostatnio jadł kiszkę ziemniaczana z grilla i tort 🤷🏻‍♀️ 

 A ja padam na nos. Mój syn potrzebuje tyyyyyle uwagi! A najlepiej jeszcze jak oboje się skupiamy tylko na nim. Ale przecież trzeba coś w domu ogarnąć. Trzeba wracać do pracy. A przynajmniej myśleć o tym... Piotrek zapomina o ważnych firmowych sprawach, ja żyję w coraz większym chaosie... to wkurza i stresuje... i coraz trudniej doceniać proste rzeczy. Rzeczywistość wdziera się między nas i rozwala marzenie... Kiedyś miałam takie powiedzenie: „Nie ma jednorożców”! No nie ma. Dlatego chwytam chwile bliskości, spokoju i miłości i pokornie znoszę stresy, zmęczenie i kłótnie. W zasadzie to my już nie mamy siły się kłócić. Jak tylko pojawia się jakaś wymiana zdań, to wybuchamy śmiechem ze swoich tekstów i zagrywek🤣. Czasem dobrze być wiecznie niewyspanym... to taki haj ☺️

Cicho czyha i wdziera się w naszą sielankę myśl o przyszłości... co z serduszkiem? Kiedy ta zastawka? Kiedy brzuszek? A co ze słuchem? Co z uchem? Pewnie dużo szpitali jeszcze przed nami... jednak nie myślimy o tym za mocno. Daliśmy sobie pół roku do roku na sielankę... No zobaczymy. A może zdarzą się jeszcze jakieś cuda? ☺️

Komentarze

Ania pisze…
Ej, to że nie piszę nie znaczy że o Was wciąż nie myślę! Tylko ostatnio zawsze jak myślę to jest już tak późno że nie wypada zapytać co tam u Was ♥️
Ściskam Was kochani!
Ania pisze…
Ten komentarz został usunięty przez autora.

Popularne posty z tego bloga

Szczyt normalności!

  Nasz mały gałgan wpadł do oczka. I zamiast wakacji nad morzem. Były wakacje w Copernicusie. Przynajmniej helikopter czasem lądował. Lipiec 2022

Radość

  Piszę dziś, bo przepełnia mnie radość.  Nasz syn w końcu wyzdrowiał z infekcji ciągnących się od grudnia. Tak... jeszcze pochorował... jeszcze tydzień w szpitalu. Kolejne antybiotyki. Dziś ostatnia dawka! I chyba zrobię tak jak zrobiłam z sondą. Jak ją wyjmowałam jakiś rok temu, pomodliłam się i poprosiłam, by już nigdy więcej nie była potrzebna. Nie wiem czy to się da tak resztę życia bez antybiotyków... ale kto wie? Pan Bóg jest szalony!!! Chyba wszyscy czujemy wiosnę. Pierwsze ciepłe dni wykorzystujemy na maksa! Porządkujemy ogród, spacerujemy, podglądamy bociany w naszej wsi, zjedliśmy już pierwszy obiad na tarasie ☺️ Proste bycie razem sprawia nam ogromną przyjemność!  Wiktor znów nas zaskoczył. Już chodzi przy meblach i chodzikach, jeździ na rowerku, wydawałoby się, że zacznie zaraz chodzić. A on postanowił zejść na czworaki! W szpitalu nagle zaczął raczkować☺️ Kończę, bo się budzi. A wybieramy się na „wyprawę”! Trzymajcie kciuki. Zblizamy sie do decyzji w sprawie...