Nie wiem już sama czemu nie piszę... bo nie mamy problemów? Mamy, ale już nie takie spektakularne. Takie zwykłe. Na takie przecież nie można narzekać, jak przez rok miało się ogromne i starało nie narzekać...
Też nie piszę, bo nie mamy jakiś wielkich sukcesów... to znaczy mamy, codziennie... jednak trudno to opisać... nasz syn oddychał cały dzień sam! Czy to sukces? Przecież wszyscy oddychamy cały czas sami... ostatnio gdzieś czytałam, że dziecko rodząc się traci ciepło i bezpieczeństwo łona matki, ale zyskuje własny oddech, autonomię. Otóż Wiktor doświadcza tego zysku w wieku 15 miesięcy ☺️ I musi sobie na niego ciężko zapracować... Intensywnie ćwiczy teraz oddychanie i nie jest mu lekko...
Myślę, że nie piszę, bo przestałam zupełnie myśleć o sobie. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Może to normalne. Ale nie moje... Dziwne. Pisanie tu pomagało najbardziej mi, pomagało uporządkować myśli, dodawało otuchy, dawało poczucie, że nie jesteśmy sami w naszych trudach. A teraz... są nadal trudy... Ale coś mi zabrania narzekać. Czuję (myślę, że błędnie), że teraz to już powinno być: „i żyli długo i szczęśliwie...” A niekoniecznie tak jest cały czas, choć moje marzenie się spełniło. Jesteśmy w domu. I jesteśmy razem. Ale jest i szczęśliwie i trudno. I nadal potrzebuję tu pisać. Będę pisać. Postanowione. Co miesiąc, 1-go spodziewajcie się postu! Czyli już jutro. Napiszę co tam u nas☺️♥️
Komentarze